„Woda nie jest produktem handlowym takim, jak każdy inny, ale raczej dziedzictwem, które musi być chronione, bronione i traktowane jako takie”(preambuła Ramowej Dyrektywy Wodnej) i dalej „Wody powierzchniowe i wody podziemne są w zasadzie odnawialnymi zasobami naturalnymi”. Z jednej strony takie traktowanie wody wywołuje pomysły, które można w skrócie zdefiniować hasłem „woda za darmo dla wszystkich”, z drugiej jednak strony podkreśla wyjątkowość wody jako takiej.
CZY DBAMY NALEŻYCIE O WODĘ?
Temat „woda za darmo” już w swojej historii przerabialiśmy. W radosnych latach 70-tych i 80-tych niestety nie liczyła się jakość, ale ilość. Trudno było do tematu podchodzić inaczej, skoro zużycie na mieszkańca było trzykrotnie większe niż obecnie. Niestety, jak w wielu innych dziedzinach nie sprawdziła się zasada „ilość przechodzi w jakość” – tradycyjnie (i zgodnie z logiką) była to bylejakość. Ale mamy tu do rozważenia drugą stronę medalu – czy rzeczywiście wystarczająco dbamy o to wyjątkowe dobro jakim jest woda?
Można powiedzieć, że jako branża zrobiliśmy bardzo, bardzo dużo! Oprócz rozbudowy sieci mającej na celu dotarcie z wodą do jak największego grona odbiorców znacząco poprawiliśmy jakość dostarczanej wody. I tu należą się wielkie słowa uznania dla ludzi z branży podejmujących odważne, choć czasami kosztowne decyzje. Decyzje, które spowodowały że jako społeczeństwo pijemy obecnie smaczną i (co jest o wiele ważniejsze) zdrową wodę. Jest ona tak dobrej jakości, że wiele przedsiębiorstw przeprowadziło akcje pod hasłem „pij wodę z kranu – jest ona porównywalna z wodami źródlanymi sprzedawanymi w sklepach”. Tu oczywiście można wytoczyć wiele argumentów za ( przedsiębiorstwa pokażą wyniki badań porównawczych) jak i przeciw ( broniący swojego segmentu rynku producenci wód źródlanych podają wiele wątpliwości). Jeden fakt nie ulega najmniejszej wątpliwości – jakość wody pitnej na większości obszaru Polski jest rewelacyjna! Ze względu na zastosowanie wielu najnowocześniejszych technologii osiągnęliśmy poziom, którego mogą nam zazdrościć nawet kraje najbardziej rozwinięte. Mamy nad nimi nawet przewagę – nasze urządzenia są zazwyczaj najnowszej generacji (bo nasze inwestycje powstały w ostatnich kilku latach). Ale pozostaje aktualne pytanie – czy zrobiliśmy wszystko, aby chronić to bez czego organizm ludzki jest w stanie przeżyć najwyżej dwie doby… wodę?
Jakość wody zależy od wielu czynników – łańcuszek jej dostarczania do konsumenta jest bardzo długi i często bardzo skomplikowany. Zaczyna się on od źródła… Tu można powiedzieć, że temat ujęć podziemnych ze względu na odpowiednie przepisy chroniące strefy ujęć jest „po stronie bezpiecznej”. Ale wątpliwości mogą budzić ujęcia wód powierzchniowych – jak tu chronić się przed ryzykiem napływu zanieczyszczeń? A ujęć wód powierzchniowych (nie myślę tu o ujęciach infiltracyjnych) mamy, szczególnie w przypadku dużych miast, sporo. Następnym elementem (za który w pełni odpowiada przedsiębiorstwo) jest sieć wodociągowa. Generalnie można powiedzieć, że ze względu na zmniejszające się zużycie wody problem wtórnego skażenia wody w sieci narasta! Ale i z tym problemem nasze przedsiębiorstwa radzą sobie doskonale – generalnie stare odcinki sieci są wymieniane, poddane renowacji lub oczyszczane z wieloletnich osadów. Dodatkowo postępuje łączenie sieci w pierścienie, aby wyeliminować tzw. końcowe odcinki sieci wymagające częstego płukania. Usuwa się w więc następne, potencjalne źródła skażenia wody. I praktycznie zostaje ostatni etap – przyłącze. Tu wpływ przedsiębiorstwa jest najmniejszy – przyłącze wykonuje odbiorca usług.
Dobra woda…..
Ale jest jeszcze jeden element technicznej drogi wody od producenta do konsumenta – instalacja wewnętrzna (odpowiedzialność przedsiębiorstwa kończy się na zaworze za wodomierzem). I tu dopiero czai się potencjalne źródło niebezpieczeństwa – instalacje wewnętrzne mają często po kilkadziesiąt lat i nigdy nie były remontowane! A ponieważ starsze instalacje nie mają zazwyczaj zamontowanych zaworów antyskażeniowych są one dodatkowo zagrożeniem dla wody w sieci – bakterie nie znają pojęcia „kierunek przepływu”. Tak więc instalacje wewnętrzne mogą być źródłem zanieczyszczeń dla całej sieci!
I tu rysuje się pewien problem – przedsiębiorstwo, które zgodnie z prawem, ma dostarczyć wodę „odpowiedniej jakości” ma poza swoim zasięgiem dwa istotne obszary. Jednym jest źródło wody (szczególnie jeżeli jest to ujęcie powierzchniowe) a drugim instalacja wewnętrzna. I generalnie trudno jest samodzielnie opanować tę sytuację – potrzebne są działania wychodzące „na zewnątrz” przedsiębiorstwa i współdziałanie z różnymi podmiotami. Takie działania może usankcjonować i uregulować stworzenie Planu Bezpieczeństwa Zdrowotnego Wody.
Generalnie idea tworzenia Planów powstała przeszło 10 lat temu i pojawiła się w trzeciej edycji wytycznych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Pojawiły się w nich zalecenia opracowywania Planów Bezpieczeństwa Wody (Water Safety Plan – WSP). Plan taki polega na kompleksowej ocenie wszystkich potencjalnych zagrożeń i zarządzanie ryzykiem w całym zakresie zaopatrzenia w wodę, od ujęcia wody do konsumenta, tak aby w pełni potwierdzić, że woda, którą spożywamy prosto z kranu, jest odpowiedniej jakości i jest bezpieczna dla zdrowia. Ponieważ jednak były to tylko zalecenia państwa unijne potraktowały to bardzo różnie – niektóre zaczęły wprowadzać obowiązkowo, ale większość potraktowała to w sposób podobny do Polski. Jeżeli coś nie jest obowiązkowe, to stosujemy pełną dowolność powodującą że tematem interesuje się garstka zapaleńców.
Jednak po tych 10 latach można się postarać o pierwsze wnioski dotyczące bezpieczeństwa wody. Na podstawie badań Komisji Europejskiej przeprowadzonych w 2009 r. w krajach członkowskich stwierdzono, że w ponad 1/3 spośród małych wodociągów produkujących od 10 do 1000 m3 wody na dobę nie były spełnione wymagania określone w dyrektywie. Poważne zastrzeżenie budziło również kontrolowanie produktu końcowego w ramach kontroli wewnętrznej, ze względu na kwalifikacje personelu, a także kompetencje audytorów. W łańcuchu działań w ramach WSP najlepiej można ocenić profesjonalne zarządzanie, uzdatnianie i przesyłanie wody sieciami wodociągowymi przez duże przedsiębiorstwa wodociągowe. Niejednokrotnie w tych przedsiębiorstwach, oprócz prowadzenia analitycznej kontroli jakości wody w ramach monitoringu wewnętrznego, wdrożone są systemy zarządzania jakością według norm ISO, obejmujące nadzór nad czystością produkowanego wyrobu, czyli wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi.
Konieczna kontrola
Ze względu na brak uregulowań prawnych i obecny globalny kryzys finansowy, Komisja ds. jakości wody do spożycia postanowiła odejść od dalszych prac legislacyjnych i zdecydowała się na zintensyfikowanie działań wdrożeniowych, w celu zagwarantowania odpowiedniego poziomu jakości wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi, pochodzącej z małych źródeł zaopatrzenia. Komisja ukierunkowała kraje członkowskie na zastosowanie strategii nielegislacyjnej, łączącej doświadczenie i osiągnięcia państw członkowskich, i regionów w oparciu o podejście uwzględniające ryzyko, w celu uzyskania skuteczniejszej kontroli jakości wody. W Polsce wg ostatnich danych GUS mieliśmy ponad 9000 wodociągów, z czego jedynie 671 produkujących ponad 1000 m3 na dobę. Te większe, oprócz posiadanego zazwyczaj systemu zarządzania jakością lepiej radzą sobie z absorpcją środków unijnych przeznaczanych na inwestycje, modernizacje i wdrażanie nowych technologii. Małe wodociągi, zarządzane w większości przez gminne zakłady budżetowe zajmujące się najczęściej wszystkimi aspektami gospodarki komunalnej, mają kłopot z zapewnieniem wody odpowiedniej jakości. Często brakuje na to środków, urządzeń i odpowiednio wykwalifikowanych ludzi. Dlatego cennym byłoby opracowanie planów bezpieczeństwa dla tych właśnie jednostek – musiałyby być to proste, czytelne procedury mające na celu utrzymanie jakości wody na odpowiednim poziomie (a w razie awarii lub pogorszenie procedury mające na celu doprowadzenie jakości wody do odpowiedniego poziomu).
Izba Gospodarcza „Wodociągi Polskie” od lat obserwuje losy istotnego niewątpliwie tematu Planów Bezpieczeństwa Wody. Jednak stanowisko Izby (będące kompilacją stanowisk jej członków) jest od lat bardzo wstrzemięźliwe. Przyczyna jest bardzo prozaiczna (choć również bardzo ważna i nie dająca się absolutnie zlekceważyć) – koszty. W wielu miejscach w Polsce cena za wodę i ścieki osiągnęła granicę ceny akceptowalnej społecznie i zwiększanie jej jest praktycznie niemożliwe. Jednak nie można powiedzieć, że IGWP nie ma swojego wkładu we wdrażanie w Polsce Planów Bezpieczeństwa Wody. Przetłumaczyliśmy i wydaliśmy „Wytyczne dotyczące jakości wody do picia” opracowane przez WHO – do tej pory sprzedaliśmy prawie 300 egzemplarzy tego wydawnictwa. Ponadto przedstawiciele Izby zasiadają w Komisji Bezpieczeństwa Zdrowotnego Wody powołanej na drugą 3-letnią kadencję – nie myślę tu nie tylko o Andrzeju Wójtowiczu, prezesie Wodociągów Słupskich (i jednocześnie ekspercie IGWP). W skład Komisji wchodzi również profesor Marian Kwietniewski – wieloletni przewodniczący komisji konkursowej targów WOD-KAN oraz koordynator zespołu tłumaczącego wspomniane wyżej „Wytyczne…”. IGWP w ramach ostatnich (zakończonych 28 maja br.) XXIII Targów WOD-KAN IGWP zorganizowała coroczną, bezpłatną konferencję targową właśnie nt. Planów Bezpieczeństwa Wody – uczestniczyło w niej ponad 80 osób. Konferencja była również okazją do promowania wspomnianego powyżej wydawnictwa IGWP.
Potrzebne środki finansowe, ale….
Trudno też przecenić wkład naszych członków w rozwijanie tematu bezpiecznego dostarczania odpowiedniej jakości wody do konsumenta. W trakcie ostatnich kilkunastu lat zmodernizowano technologię wielu ujęć (szczególnie dotyczy to ujęć powierzchniowych), zmieniono technologię chlorowania z podchlorynu (to on powodował koszmarny smak wody m.in. w Warszawie) na technologię stosowania chloru gazowego. I tu dygresja – uniknąć stosowania chloru w sieci wodociągowej się nie da!!! Zwłaszcza, że ze względu na stale zmniejszające się zużycie wody, przekroje rur wodociągowych są w Polsce zbyt duże i czas przebywania w nich wody zasadniczo się wydłuża. Są to więc typowe działania prewencyjne – i w tym momencie chlor gazowy jest bardziej skuteczny i jednocześnie praktycznie „niewykrywalny” przez organoleptykę człowieka. Dodatkowo – poniesiono nakłady na monitoring – zdalne wykrywanie awarii oraz sterowanie ciśnieniem powoduje znaczne zmniejszeni ryzyka wtórnego zanieczyszczenia wody w wodociągu w wyniku wystąpienia awarii.
Wdrażane są również (na razie są to przypadki pojedyncze) Plany Bezpieczeństwa Wody. Przykład Słupska pokazuje, że można to czynić ewolucyjnie (wiadomo, każda rewolucja drogo kosztuje) przy współpracy szeregu instytucji mających bezpośredni lub pośredni wpływ na końcową jakość wody ( co niektórym dopiero otwiera oczy). Ocena ryzyka z kolei uświadamia wielu, że są zagrożeniem dla wody którą piją (i jednocześnie dopinguje ich do wyeliminowania potencjalnych zagrożeń). Tak więc – działając metodą „małych kroków” można osiągnąć bardzo dużo!
Nie można zapobiec wszystkiemu – ale zdajemy sobie sprawę, że Plany Bezpieczeństwa Wody trochę przypominają ubezpieczenia. Cały czas ponosi się pewne, stałe zazwyczaj koszty, narzekając na zbędne wydawanie pieniędzy. Jednak w przypadku zdarzenia losowego cena beztroskiego podejścia do właściwej oceny ryzyka może przełożyć się na straty liczone nie w tysiącach, lecz w milionach złotych. Ale pomimo wszystko – licząc nasze przysłowiowe złotówki (eurocenty) musimy się zastanowić co nam się opłaca? Ponosić regularnie niewielkie w całokształcie zagadnienia koszty prowadzenia Planów Bezpieczeństwa Wody, czy ponosić ryzyko ewentualnych zagrożeń? Decyzja należy do… nas, konsumentów. Chcemy płacić więcej za wodę bezpieczną, czy ponosić niezabezpieczone ryzyko.
Główny Specjalista ds. Technicznych – Adam Gołębiewski
/Artykuł głównego specjalisty ds. technicznych Izby Gospodarczej "Wodociągi Polskie" – ukazał się w miesięczniku "WODOCIĄGI I KANALIZACJA" we wrześniu 2015 roku/